Dziś przedstawiam mój absolutnie ukochany włoski sos: Sugo finto czyli, dosłownie "oszukany sos". Jak bardzo wiele przepisów włoskiej kuchni, wywodzi się z przeraźliwej biedy, która panowała ongiś w wielu tamtejszych regionach. W zamierzeniu ma imitować zawartość mięsa (stąd nazwa) ale tak naprawdę jest 100% wege. Kiedyś, jedzenie oparte wyłącznie na produktach roślinnych było synonimem ubóstwa. Dziś, można odnieść wrażenie, że raczej jest odwrotnie...
Tak czy inaczej polecam ten przepis każdemu, bez względu na preferencje żywieniowe bo, po prostu jest fantastyczny i już 🙂
Składniki:
- 1 średniej wielkości marchewka
- 1 niezbyt duża cebula
- 1 łodyga selera naciowego
- (czyli "Święta Trójca" włoskiej kuchni, określana łącznie jako odori)
- puszka pomidorów krojonych bez skórki (w sezonie świeże, o ile są naprawdę dobre)
- oliwa
- sól i pieprz do smaku
opcjonalnie:
- 50 ml wytrawnego czerwonego wina
- 1-2 ząbki czosnku
Wykonanie:
- marchewkę, seler i cebulę obrać i posiekać w drobniutką kostkę. Naprawdę drobniutką. Te warzywa mają zapewnić sosowi teksturę imitującą posiekane mięso, dla tego trzeba zadbać o odpowiednie ich pokrojenie. Nie próbujmy używać tarki, nawet jeśli kusi. Nic dobrego z tego nie wyjdzie. Można natomiast, jeśli ktoś ma, posłużyc się mezzaluną. Po posiekaniu warzyw otrzymujemy coś co Włosi nazywają Battuto.
- teraz czas by Battuto zamienić w Soffritto. Rozgrzewamy na patelni oliwę i wrzucamy nasze posiekane warzywa. Podsmażamy do momentu kiedy zauważymy, że kawałki cebuli zaczynają się lekko złocić.
- następny krok jest opcjonalny ale moim zdaniem warto go wykonać bo bardzo korzystnie wpływa na smak sosu. Podlewamy zatem nasze Soffritto 50 ml czerwonego, wytrawnego wina i redukujemy na średnim ogniu.
- po zredukowaniu wrzucamy puszkę pomidorów (lub, jeśli jest sezon i mamy dojrzałe, świeże) i dusimy na niewielkim ogniu do osiągnięcia odpowiadającej nam konsystencji.
- w międzyczasie doprawiamy do smaku solą i pieprzem (ew. dodajemy 1-2 ząbki czosnku - ja tak robię choć w oryginalnym przepisie ich nie ma).
- teraz już tylko zostaje nam wrzucić do sosu ulubiony makaron (rzecz jasna ugotowany) i delektować się fenomenalnym smakiem.
(nie mam takiego zwyczaju na co dzień ale w przypadku Sugo finto zazwyczaj nie mogę się oprzeć i wylizuję talerz...)
Smacznego! 😀
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz