Phin, czyli kawa po wietnamsku.


 Nie samym makaronem żyje człowiek... Dziwnie, bardzo dziwnie się czuję pisząc to ale przecież jest to jak najbardziej prawda. 😋

A skoro mamy to już wyjaśnione, to spieszę się dziś z Wami podzielić moim tegorocznym, kawowym odkryciem: kawą po wietnamsku. 

Czegokolwiek byśmy  jako Polacy nie twierdzili o naszej kuchni i naszej kulinarnej wiedzy, prawda jest taka, że o kawie wciąż wiemy niewiele i znamy się na niej słabo. Nie oszukujmy się w tej materii. Może i mistrz Adam w "Panu Tadeuszu" pisał iż "takiej kawy, jak w Polszcze, nie ma w żadnym kraju" ale przypatrzywszy się kawowym realiom (i dokonawszy organoleptycznych testów) w PL można popaść w wątpliwości czy aby na pewno ów cytat należy interpretować jako komplement 😜 

Z drugiej jednak strony, świadomość własnej niewiedzy jest (przynajmniej dla mnie) świetnym motywatorem dla nauki i poszukiwania wiedzy. I takie właśnie poszukiwanie doprowadziło mnie do Wietnamu i tamtejszego podejścia do serwowania i picia kawy.

I tutaj dygresja mała - nie próbuję sugerować jakobym wielce znał się na kawie. Nie jestem też jej wysublimowanym smakoszem. Opiewane tu i ówdzie mityczne "nuty owocowe / orchidei / jaśminu / whatever" odnajdywane jakoby przez niektórych w "rzemieślniczych" kawach za miliony monet dla mnie są czystą abstrakcją. Hermetyczna terminologia, w rodzaju: "kawa o wysokim, gładkim body" takoż. 

Ja, zwyczajnie dzielę kawę, a raczej: kawy na takie które mi smakują i takie które nie. Tyle, że dzięki poszukiwaniom i pogłębianiu (wciąż, na czysto amatorskim poziomie) wiedzy zbiór tych, które mojemu podniebieniu odpowiadają wciąż się zmienia. I rośnie. I niejednokrotnie coś, co jeszcze parę lat temu uznałbym za doskonałą kawę teraz z trudem przechodzi mi przez gardło za to delektuję się takimi jej odmianami o których istnieniu jeszcze niedawno nie miałem pojęcia. 

I to nas na powrót sprowadza do Wietnamu... 😃 

Zacznijmy może od imponderabiliów - ilu z Was miało świadomość, że Wietnam jest drugim producentem kawy na świecie, po Brazylii? No właśnie 😏 Nie dziwi chyba zatem, że kawa jest tam niezwykle popularna (od XIX stulecia, pierwsze plantacje założyli Francuzi w 1888) a z racji tego, że 97% produkcji stanowi Robusta (Coffea Canephora) - o smaku wyraźnie bardziej gorzkim niż Arabika, wykształcił się też lokalny, specyficzny sposób jej parzenia i serwowania. 

Wietnamczycy mianowicie wymyślili sobie Phin. Prościutki w konstrukcji zaparzacz, który ktoś, kiedyś ładnie zdefiniował jako "dziecko French Pressa i Dripa". I coś w tym jest. Phin, jak już wspomniałem jest niezwykle prosty (i tani - mój kupiłem na Ali za ~5 zł) a jednocześnie pozwala na przygotowanie bardzo, ale to bardzo dobrej kawy.

A ponieważ zaparzona za pomocą Phina Robusta jest mocno gorzka, co nie każdemu musi odpowiadać, Wietnamczycy serwują ją ze... skondensowanym, słodkim mlekiem. Ktoś jeszcze w czasach szkoły podstawowej (czy tylko ja jestem taki stary?) kupował w szkolnym sklepiku skondensowane mleko w tubce i wysysał je na przerwach między lekcjami? No właśnie 😊

Jak zatem przygotowujemy kawę po wietnamsku? 

  1. odmierzamy, w zależności od preferencji 16-20g kawy. Najlepiej wietnamskiej Robusty. Przeciętnie przyjmuje się stosunek wagowy do wody jako 1:12;
  2. mielimy niezbyt drobno przy czym ustalenie odpowiedniej gradacji, jakiej będziemy potrzebować to już sztuka sama w sobie. Wszystko zależy od konkretnego zaparzacza i gatunku kawy. Metodą prób i błędów musimy grubość przemiału dobrać tak by filiżanka kawy zaparzała się w ciągu +/- 5 minut. Rzecz jasna, ma to znaczenie jedynie jeśli dysponujemy w miarę przyzwoitym młynkiem do kawy, pozwalającym na regulację przemiału i gwarantującym jego powtarzalność. Ale to już temat na oddzielny wpis, który może kiedyś popełnię 😏  
  3. zmieloną kawę wsypujemy do Phina i lekko dociskamy wewnętrznym sitkiem;
  4. na dno filiżanki wlewamy skondensowane mleko (na początek sugeruję ok. 20ml);
  5. Phin z kawą stawiamy na filiżance i wlewamy do środka niewielką ilość (tyle tylko, by przykryć wewnętrzne sitko) ciepłej wody. Pozwalamy kawie nasiąknąć i "zakwitnąć" przez ok. 1 minutę;
  6. napełniamy Phin gorącą ale nie wrzącą wodą i przykrywamy pokrywką. Przez 4-5 minut czekamy, kontemplując widok spadających powoli, smoliście czarnych kropli 😀
  7. po zaparzeniu mieszamy kawę z mlekiem i, jeśli mamy na to ochotę dorzucamy kilka kostek lodu. Gotowe!

Smacznego! 😀


 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz